25 rozmów na 25-lecie Fundacji.
Fundacja na rzecz Nauki Polskiej obchodzi w tym roku 25-lecie swojej działalności. Z tej okazji zaprosiliśmy 25 laureatów naszych programów do rozmowy o tym, jak się ?robi? naukę. Co ich fascynuje? Co jest tak ciekawe i ważne w tym, czym się zajmują, że zdecydowali się poświęcić temu większą część życia? Jak osiąga się sukces?
Bohaterki i bohaterowie wywiadów to badacze, którzy reprezentują wiele odległych od siebie dziedzin, są na różnych etapach kariery naukowej i mają różnorodne doświadczenia. Łączy ich jedno ? uprawiają naukę na światowym poziomie, mają na koncie imponujące osiągnięcia, a w swoim bogatym CV ? różnego typu wsparcie od FNP. Kolejne wywiady będą ukazywać siię cyklicznie na stronie FNP.
Zapraszamy do lektury!
Make a difference
z dr hab. med. Anną Wójcicką i prof. dr. hab. med. Krystianem Jażdżewskim, którzy opracowują i oferują pacjentom czułe i dokładne testy genetyczne oparte o najnowsze osiągnięcia nauki rozmawia Patrycja Dołowy
PATRYCJA DOŁOWY: Zaczniemy od Pana historii. Przez 10 lat był Pan w Stanach. I odkrył ważny gen?
KRYSTIAN JAŻDŻEWSKI: Badania dotyczyły raka tarczycy. Wyjątkowo wiele przypadków raka tarczycy to przypadki dziedziczne. Jeśli jedna osoba z rodziny zachoruje, ryzyko zachorowania najbliższych krewnych zwiększa się 8-krotnie. To najwyższa dziedziczność ze wszystkich znanych ludziom nowotworów o podłożu wieloczynnikowym. Wyższą mają tylko nowotwory jednogenowe. Najwyższa dziedziczność, a nikt nie wiedział, jakie to są geny! Pojawiło się wyzwanie. Na początku miało zresztą charakter towarzyski. Jeden słynny endokrynolog powiedział do słynnego genetyka: ?Zobacz, taka sytuacja, a wy nie wiecie, co zrobić.? Tym endokrynologiem był profesor Ernest Mazzaferri ? wielka postać endokrynologii, a genetykiem równie znany Albert de la Chapelle, fiński profesor pracujący w Stanach. Więc był dżentelmeński zakład: ?Co, ja nie znajdę?? i zaczęliśmy szukać. Nie udawało się przez naście lat. Każdy nowy post-doc w zespole de la Chepelle?a, przyjeżdżał, próbował, myślał: oni nie znaleźli, a my znajdziemy. Moje szczęście polegało na tym, że gdy zacząłem swoją pracę, oni szukali już wcześniej wszędzie, gdzie tylko się dało. Było wiadomo, gdzie nie szukać. Był to też moment, gdy odkryto nową klasę genów – microRNA. To są małe geny regulujące funkcje innych genów. Więc zaczęliśmy szukać wśród nich. I okazało się, że jeden z tych genów o numerze 146A ma wariant, który zwiększa ryzyko zachorowania na nowotwory tarczycy. Jednocześnie jest ciekawy pod wieloma innymi względami. Była to pierwsza odkryta mutacja w genie tej klasy. Taki był początek. A potem pięć lat ciężkiej pracy, by potwierdzić, co tak naprawdę mamy i sprawdzić, jak to działa.
Temat raka tarczycy jest kontynuowany w Polsce?
ANNA WÓJCICKA: Wielotorowo. W badania zaangażowany jest duży zespół ludzi, w tym klinicystów, od których uzyskaliśmy dane na temat leczenia pacjentów z rakiem tarczycy w Polsce przez ostatnie 20 lat. W Polsce raka tarczycy diagnozuje się rocznie u około 2,5 tysiąca osób, częściej kobiet. W większości przypadków przebieg choroby jest łagodny, ale u 10% pacjentów choroba przebiega w sposób bardzo agresywny, szybko prowadząc do powstania przerzutów i śmierci. Te osoby należy od początku bardzo intensywnie leczyć. Problem polegał na tym, że nie potrafiono ich zidentyfikować.
KJ: Zadaliśmy sobie pytanie: skoro wpływ genów na tę chorobę jest tak silny, to może jesteśmy w stanie znaleźć gen, który by wskazywał, kto będzie łagodniej lub ostrzej chorował, a dzięki tej wiedzy znaleźć osoby, które można potraktować mniej obciążającym leczeniem i takie, które trzeba leczyć bardziej agresywnie, bo ryzyko ich zgonu jest wysokie.
AW: Do danych klinicznych dołożyliśmy informacje genetyczne. Dzięki temu byliśmy w stanie znaleźć gen, w którym jedna mała zmiana ? jednej literki na drugą ? zmienia sposób, w jaki pacjent choruje. W przypadku każdej choroby klinicysta chciałby wiedzieć, jak pacjenta leczyć. Tymczasem większość terapii jest ukierunkowana na przeciętnego pacjenta. Ktoś taki nie istnieje. Zmianę, którą odkryliśmy, można oznaczyć we krwi jeszcze przed operacją. Chirurg wtedy wie, czy ma operować radykalnie ? usunąć całą tarczycę, czy wystarczy, że usunie jeden płat ? ten, w którym są zmiany. Jeśli usuniemy tylko jeden płat, pacjent nie musi przyjmować potem hormonów. Jest też małe ryzyko powikłań związanych z operacją. Dotąd opisaliśmy i wprowadziliśmy do diagnostyki jeden taki gen, ale znaleźliśmy ich znacznie więcej. Będą kolejne prace i, mam nadzieję, kolejne rekomendacje, jak pacjentów leczyć. Jak personalizować medycynę w oparciu o najnowsze informacje genetyczne. Gen, który pozwala określić przebieg raka tarczycy, to tradycyjny gen kodujący białko.
Ale nie porzuciliście microRNA?
AW: To drugi kierunek naszych badań. Wykorzystujemy microRNA do poszukiwania nowych narzędzi diagnostycznych w leczeniu nowotworów: raka tarczycy, raka wątrobowo-komórkowego. MicroRNA są bardzo wydajne w diagnostyce, bo jak sama nazwa wskazuje, są bardzo krótkie. Nie degradują się i łatwo jest je oznaczać. Każda komórka, rozpadając się, wyrzuca na zewnątrz kwasy nukleinowe. Komórka nowotworowa robi to intensywniej. Jesteśmy w stanie diagnozować nowotwór w oparciu o microRNA, które jest stabilne, więc oznaczamy je we krwi pacjenta po rozpadzie komórki.
KJ: Mamy pacjenta z guzkiem wątroby. Guzek może mieć charakter łagodny lub złośliwy. Może być pierwotny (jak w przypadku raka wątrobowo-komórkowego) lub wtórny (np. przerzut z jelita grubego). Pytanie, czy mamy się martwić czy nie, a jeśli martwić, to jak bardzo, jakie zastosować leczenie. My na te pytania odpowiadamy, badając poziom ekspresji microRNA we krwi pacjenta. Możemy powiedzieć: zmiana groźna wychodząca z wątroby ? jedno leczenie, zmiana groźna przerzutowa ? inne leczenie itd. W ten sposób klinicysta od razu wie, w którą stronę działać.
AW: Pierwotne nowotwory wątroby rozwijają się w marskiej wątrobie. Najpierw wątroba zmienia się pod wpływem alkoholu, leków czy wirusowego zapalenia wątroby. Do tej pory wyłapanie momentu, w którym w wątrobie marskiej pojawia się nowotwór było bardzo trudne. W oparciu o microRNA to widać.
Co jeszcze badacie?
AW: Kolejny temat, którym się zajęliśmy, to dlaczego niektórzy pacjenci odpowiadają na terapię jodem aktywnym, którą stosuje się w przypadku raka tarczycy, a inni nie. Tarczyca wychwytuje jod, więc jeżeli do jodu dołączy się pierwiastek radioaktywny, jest on pochłaniany selektywnie przez tkankę tarczycy i ją (w tym tę chorą ? nowotworową) po prostu niszczy. Niestety u części pacjentów nowotwór wykształcił mechanizmy, które blokują jodochwytność. Jak się okazuje wynika to z niedoboru konkretnych białek, które przenoszą jod do komórek tarczycy. Nie do końca było wiadomo, skąd te niedobory się biorą. Z naszych badań wynika, że ma to związek z nadmiarem microRNA, które regulują transportery jodu. MicroRNA mają to do siebie, że ich zmiany są odwracalne. Ciężko odwrócić mutację genetyczną, natomiast zmiany poziomu jakiegoś produktu możemy. Jeżeli mamy w nowotworze zwiększony poziom cząsteczek microRNA, to możemy je selektywnie wyciszyć. Doprowadzi to do tego, że transportera jodu będzie w komórce więcej i będzie on mógł odpowiadać na terapię jodem aktywnym. To jest droga, którą podjęliśmy. Dobra droga, bo w tym samym czasie ukazały się na świecie dwie publikacje z tego tematu. Niestety tak to jest – nie zdążyliśmy z publikacją.
Ale pracujecie nad tym dalej? Bo ważne jest dla was, by wcielać badania w życie?
KJ: Wszystkie nasze badania mają charakter translacyjny. Myślimy bardzo praktycznie. Staramy się, by wszystko, co odkrywamy, możliwie szybko trafiło do pacjenta. Gdy opublikowaliśmy pracę na temat markera obrazującego agresywny przebieg raka tarczycy, niemal natychmiast proponowaliśmy wykonanie takiego badania pacjentom. I tak jest ze wszystkim, co robimy. Dużym problemem nauki na całym świecie, jest to, że sporo wiadomo w laboratorium, natomiast w stosunkowo niewielkim stopniu przekłada się to na praktykę kliniczną. Mijają całe lata, zanim odkrycia naukowców przyniosą bezpośrednią korzyść pacjentom. My pamiętamy o tym i staramy się tak planować badania, żeby możliwie szybko dało się ich wyniki wykorzystać.
Na zdjęciu prof. K. Jażdżewski, fot. Michał Jędrak.
Jak wam się to udaje?
KJ: Jesteśmy zespołem lekarskim. Od początku blisko pacjenta. Nasza chęć badań translacyjnych jest wspierana przez Fundację na rzecz Nauki Polskiej. Od kilku lat kładzie się nacisk na wdrażanie badań naukowych. Wdrażać to udostępniać dla ludzi. My to traktujemy niezmiernie poważnie, a Fundacja bardzo to wspiera. Obydwoje dostaliśmy granty w programie IMPULS na dopracowanie metod diagnostycznych w nowotworach dziedzicznych ? raku tarczycy i raku jelita grubego. Efektem tych prac jest dostępny już na rynku test genetyczny, który w sposób szybki i szeroki może określić predyspozycje do dziedzicznych nowotworów: raka tarczycy, jelita grubego, raka piersi. Spotkało się to z dużym zainteresowaniem rektora Uniwersytetu Warszawskiego. Dzięki temu powstała spółka Warsaw Genomics, której celem jest przekazywanie pacjentom tego, co udaje nam się odkryć czy zanalizować.
AW: Uczelnia nie ma możliwości wykonywania badań diagnostycznych. Dzięki spółce diagnostyczno-leczniczej jest to możliwe. Wszystko to, co robimy w laboratorium, jesteśmy w stanie dać ludziom. Cały czas pracujemy nad nowymi rozwiązaniami, które będą się w naszej ofercie pojawiać.
KJ: W pracy badawczej intensywnie wykorzystujemy nowoczesne narzędzia genetyki ? metody wielkoskalowe. To badania w oparciu o mikromacierze, a przez ostatnie lata także: o sekwencjonowanie nowej generacji. Dzięki tej metodzie jesteśmy w stanie odczytać pełne sekwencje genów, w dodatku bardzo wielu naraz, a jeśli jest potrzeba, nawet całego genomu, czyli 25 tysięcy genów. Wykorzystywaliśmy te metody w celach badawczych i w pewnym momencie pomyśleliśmy: dlaczego nie mielibyśmy ich stosować w celach diagnostycznych, skoro mamy wyspecjalizowany w tym zespół ekspercki? Uniwersytety amerykańskie i europejskie próbują przenosić swoje umiejętności w obszary diagnostyczne, więc dlaczego nie my?
AW: Dotychczas było tak, że dzieci, które rodziły się z podejrzeniem choroby genetycznej, nie miały postawionej diagnozy przez kilka, czasem kilkanaście lat. Były dostępne metody analiz genetycznych, ale lekarz musiał z góry typować jeden gen, a właściwie określony fragment genu, w którym według niego pacjent ma zmianę. Pacjent był badany, odsyłany do domu, jeśli nic nie znaleziono, wracał, znów był badany i tak dalej. Do nas dzieci chore są kierowane przez genetyków klinicznych ze szpitali w całej Polsce. W jednym badaniu, którego wynik jest dostępny po około miesiącu, jesteśmy w stanie sprawdzić wszystkie geny, mogące być potencjalnie zaangażowane w daną chorobę i stwierdzić, czy jest w nich jakakolwiek zmiana, czy nie. Jest to najbardziej kompleksowa analiza, którą w tym momencie można wykonać.
Państwo znacie wszystkie możliwe geny zaangażowane w choroby genetyczne?
AW: Są choroby, w których niemal wszystkie geny są opisane w bazach danych. Oczywiście mamy świadomość, że wszystkiego nie wiemy. Jeśli u bardzo chorego dziecka żadnej zmiany w podejrzewanych genach nie znajdujemy, zawsze możemy szukać głębiej. Wykonać analizę całego genomu, wszystkich sekwencji kodujących u danego pacjenta. W analizach nie skupiamy się na pojedynczych genach. Na przykład w raku piersi badamy wszystkie 24 geny, a nie tylko BRCA1 i BRCA2. W Stanach panele wielogenowe to już 3-4 letnia praktyka. Wiemy, że u połowy pacjentek, u których nie znajduje się mutacji w genach BRCA1 i BRCA2, są mutacje w innych genach ? tzw. średniego ryzyka. Do tej pory w Polsce te pacjentki kompletnie przeoczaliśmy.
KJ: Albo jest dwulatek – pacjent z miopatią, jeden z jego 49 genów jest uszkodzony. Pytanie: który? Moja odpowiedź: zbadajmy je wszystkie.
?i zróbmy to w miesiąc!
KJ: W Polsce jeszcze tym się różnimy od Amerykanów, że zawsze wszystkiego brakuje, więc już na etapie badawczym, istotnym elementem naszego wysiłku jest, by wszystko robić tak tanio, jak się da. W związku z tym badania, o których tu mówimy, jesteśmy w stanie wykonać 4-5 krotnie taniej niż w innych częściach Europy. To dzięki temu mogą one funkcjonować na polskim rynku, który jest biedniejszy. Nauczyliśmy się wykonywać analizy taniej, nie tracąc na ich czułości i swoistości. Teraz ruszamy z bardzo ważnym dla nas projektem, finansowanym z programu TEAM FNP. Szczęśliwie projekt znalazł się w grupie laureatów. Celem jest stworzenie metody badań przesiewowych z wykorzystaniem sekwencjonowania nowej generacji. Chcemy wykonać takie ?czary?, żeby cena spadła jeszcze wielokrotnie niżej. Wszystko po to, żebyśmy mogli określić zwiększone ryzyko zachorowań na nowotwory w skali całej populacji Polski. Chcemy stworzyć możliwość przebadania 37 milionów Polaków i każdej z tych osób powiedzieć, czy jest obarczona zwiększonym ryzykiem i co powinna zrobić, żeby nie zachorować.
To niesamowite. A jakie są koszty tego badania?
KJ: Na razie nie mogę tego powiedzieć na pewno. Jednak jeżeli to wszystko się uda, koszt badania, który dziś wynosi 3500 euro, powinien spaść do około 100 zł. Wtedy rzeczywiście możliwe stanie się przebadanie całej populacji. Zysk zdrowotny, społeczny, osobisty i rodzinny będzie gigantyczny.
Są robione takie badania gdziekolwiek na świecie?
AW: Na taką skalę ? nie.
KJ: Mamy szansę, by Polska była pierwszym krajem, w którym genetyczne badania przesiewowe wykonuje się w skali całej populacji. Nikt tego do tej pory nie zrobił, bo póki co, nikomu nie udało się tak radykalnie obniżyć kosztów badania, a nie ma tak bogatego kraju, który byłby w stanie wydawać po kilka tysięcy euro na osobę. Mamy nadzieję, że za dwa lata będziemy mogli mówić o sukcesie. Projekt finansowany z programu TEAM powinien się zakończyć potwierdzeniem, że jest możliwość wykonania badania przesiewowego przy bardzo niskim koszcie bez utraty czułości i swoistości. Ostatecznym dowodem będzie przebadanie populacji jednego miasta. Najprawdopodobniej będzie to Rybnik ze swoimi prawie 100 000 mieszkańców. Są tam fantastyczni lekarze, którzy wierzą w takie działania.
Czyli zabiegacie o powszechną dostępność badań. Na polu walki z czasem też pewnie macie sukcesy?
AW: Wykonujemy na przykład badania prenatalne ukierunkowane na konkretne choroby. Takie, które jeśli się zdiagnozuje można od razu zacząć leczyć. Nawet przed urodzeniem! We krwi kobiety ciężarnej znajduje się DNA płodu i możemy je wykryć (na poziomie pozwalającym na rzetelną diagnostykę) mniej więcej od 7-8 tygodnia ciąży, pobierając 10 ml krwi. Wydawać by się mogło, że to taki moment ciąży, kiedy jeszcze nic się nie da zrobić. Jedna probówka krwi, a my jesteśmy w stanie wyizolować DNA płodu i je oznaczyć. Na początek płeć płodu. A to ważne, jeśli wiemy, że dziecko mogło odziedziczyć chorobę związaną z płcią. Lub taką, jak wrodzony przerost nadnerczy. Mutacja w jednym genie powoduje blokadę nadnercza, niepozwalającą przekształcić cholesterolu w kortyzol. Powstaje cała pula metabolitów pośrednich, w tym testosteron ? męski hormon płciowy. Jeżeli płód jest dziewczynką, ta mutacja powoduje, że dziecko rodzi się zarówno z żeńskimi, jak i męskimi narządami płciowymi. To stwarza od początku jej życia ogromne problemy natury psychologicznej i medycznej. Ale jak się okazuje, można temu skutecznie zapobiec, jeżeli poda się kobiecie w ósmym tygodniu ciąży lek, niepozwalający na powstawanie nadmiaru testosteronu. Lekarze nie mają możliwości podawania leku każdej kobiecie, której dziecko może mieć wrodzony przerost nadnerczy, ale jeżeli udałoby się powszechnie wprowadzić wczesną diagnostykę prenatalną, to wtedy można wychwycić te przyszłe matki, które muszą rozpocząć leczenie, by dziecko urodziło się zdrowe.
Czy macie też klientów ?z ulicy?, którzy stwierdzają, że chcą się przebadać i do was trafiają?
KJ: Dla nas to są pacjenci, nie klienci. Większość badań wykonujemy bez żadnego zysku. Jest to możliwe, dzięki temu, że działamy w ramach spółki Uniwersytetu Warszawskiego, którego rektor jasno powiedział, iż jego cele są celami społecznymi, nie komercyjnymi. Więc pyta pani o pacjentów. Zgłaszają się do nas szpitale, ale i rodziny, które szukają możliwości wykonania diagnostyki. Mamy pacjentów, którzy są rodzinnie obciążeni nowotworami. Przygotowaliśmy dla nich testy genetyczne. W jednym badaniu jesteśmy w stanie zanalizować pełne sekwencje wszystkich genów, o których wiemy, że zwiększają ryzyko zachorowania. Przychodzi pacjentka i mówi: babcia chorowała, mama chorowała, ciotka chorowała i ja na pewno też zachoruję. Możemy odpowiedzieć na pytanie, czy rzeczywiście ta osoba jest obciążona genetycznie i ma zwiększone ryzyko zachorowania na nowotwór czy też ryzyko jest populacyjne ? czyli nie większe niż innych osób w populacji.
I jak już pacjent ma taką wiedzę, to co może z tym zrobić?
KJ: O! Bardzo dużo. To jest zapisane w rekomendacjach towarzystw lekarskich. Jeśli pacjentka ma mutację zwiększającą ryzyko zachorowania na raka piersi, od 25 roku życia proponujemy jej badania kontrolne w postaci rezonansu magnetycznego, dzięki czemu wychwytujemy zmianę na tak wczesnym etapie, że skuteczność leczenia jest niemal stuprocentowa, a koszty minimalne. Jeśli pacjent urodzi się z mutacją zwiększającą ryzyko zachorowań na raka jelita grubego, to od 25 roku życia wykonujemy kolonoskopię, wycinamy wszystkie polipy, z których z czasem powstaje nowotwór. Jeśli polipy są wycięte, nowotworu nie będzie. Ale trzeba wiedzieć komu tę kolonoskopię w tak wczesnym wieku wykonywać. Monitorujemy pacjenta. Bardzo precyzyjnie mówimy mu, co robić, by zmniejszyć ryzyko zachorowania lub jeśli nie da się zmniejszyć tego ryzyka, badać się, żeby chorobę uchwycić w na tyle wczesnym stadium, by leczenie było skuteczniejsze.
AW: Jest wielu ludzi, którzy trafiają do nas, ale niestety więcej takich, którzy nie zdają sobie sprawy z tego, że takie badania można w ogóle wykonać. Zależy nam na tym, żeby ludzie się dowiadywali, że te metody w Polsce istnieją i że niejednokrotnie mogą uratować życie.
KJ: Jak jesteśmy zapraszani do telewizji czy radia, to chętnie o tym opowiadamy, jednak nie mamy żadnego przygotowania w promocji. Na szczęście coraz więcej ludzi zajmuje się szerzeniem idei dostępności badań genetycznych i coraz więcej osób nam pomaga, poświęca swój czas, żeby o tym mówić. Takich ludzi dobrego serca jest na naszej drodze, każdego dnia wielu. Teraz prowadzimy wielką akcję pro bono z kancelarią prawną Dentons. Akcja polega na tym, że każdy z pracowników kancelarii ma możliwość wykonania testu genetycznego określającego predyspozycje do nowotworów lub innych chorób uwarunkowanych genetycznie, a jednocześnie razem z testami na rzecz pracownika wykonujemy darmowo dwa testy dla potrzebujących dzieci z Centrum Zdrowia Dziecka lub innych placówek medycznych. Ta akcja spotkała się z olbrzymim zainteresowaniem prawników. Wszyscy mają możliwość konsultacji lekarskiej i wykonania badań. Wygląda na to, że będziemy takie akcje prowadzili dalej.
Jak Wam się to wszystko udaje?
KJ: W naszych działaniach kluczowy jest zespół. To też zawdzięczamy programom FNP skupionym na budowaniu i wspieraniu zespołów naukowych. Niezbędne jest tworzenie takich warunków pracy, by młodzi ludzie chcieli i mogli zostawać w nauce. Jesteśmy bardzo dumni z tego, co udało nam się zbudować. To są fantastyczni ludzie, przyszli do nas zaraz po studiach lub z doktoratami. Są wysokiej europejskiej klasy specjalistami od najnowocześniejszych technik genetycznych. Prowadzą świetne, dobrze publikowane badania, przynoszące korzyść, wiążące się z ciekawymi odkryciami. Tu w Warszawie! Nie w Nowym Jorku, nie w Paryżu. To jest coś, co jest dla mnie największą radością: móc przychodzić do pracy i oglądać tych fantastycznych ludzi, którzy robią to, co lubią.
A państwo dlaczego chcieliście wrócić i właśnie w Polsce budować ten wspaniały twór?
AW: Muszę przyznać, że nie znalazłam ani w Stanach ani w Londynie niczego, co mogłoby mnie tam z naukowego punktu widzenia zatrzymać. Przeczuwałam, że ważne rzeczy mogę zrobić właśnie w Polsce.
KJ: Moja odpowiedź będzie bardzo amerykańska. To zdanie, które Amerykanie słyszą na wszystkich etapach swojej edukacji. Make a difference. Zrób coś wokół siebie. Gdy je usłyszałem, natychmiast postanowiłem wrócić. To nie muszą być wielkie rzeczy, ale coś, co powoduje, że świat się zmienia. Pracując w Stanach, bardzo szybko zrozumiałem, że oni tam sobie świetnie radzą i beze mnie. Miałem poczucie, że znacznie bardziej mogę być potrzebny w Polsce. A zrealizowanie tego było możliwe dzięki wsparciu FNP, bo gdyby nie grant FNP, to nie miałbym środków na działanie.
Dr hab. med. ANNA WÓJCICKA pracuje w Laboratorium Genetyki Nowotworów Człowieka w Centrum Nowych Technologii UW i Zakładzie Medycyny Genomowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Jest prezesem spółki Warsaw Genomics. Laureatka programu IMPULS (2014).
Prof. dr hab. med. KRYSTIAN JAŻDŻEWSKI kieruje Laboratorium Genetyki Nowotworów Człowieka w Centrum Nowych Technologii UW i Zakładem Medycyny Genomowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Laureat programów FNP: FOCUS (2008), TEAM (2011) i IMPULS (2015).
Przeczytaj także: Chińczyk w Warszawie – z dr. PAWŁEM RUTKOWSKIM, językoznawcą i współtwórcą korpusu polskiego języka migowego (PJM), rozmawia Anna Mateja
Przeczytaj także: Zwykła chęć poznania – z dr hab. EWELINĄ KNAPSKĄ, biologiem badającym mózgowe podłoże emocji, rozmawia Patrycja Dołowy